16 stycznia 2023 BARTŁOMIEJ PIETRUSZKA

Nierzetelny manager a działanie na szkodę spółki

Tagi działanie na szkodę spółki kradzież kradzież mienia oszustwo przywłaszczenie mienia zastraszanie

Sprawa, o której opowiem w tym wpisie tylko z pozoru należała do typowych: duże przedsiębiorstwo, prowadzące działalność związaną m.in. z produkcją i sprzedażą produktów rolno-spożywczych, było zarządzane przez zatrudnioną w tym celu osobę – specjalistę z branży, wieloletniego managera. Osoba ta, faktycznie kierująca przedsiębiorstwem przez wiele lat, okazała się, najdelikatniej rzecz ujmując, nierzetelna.

Na pierwszy rzut oka takie działanie można by zakwalifikować jako jedno z przestępstw przeciwko mieniu, jak powszechnie znane oszustwo, czy też jako przestępstwo gospodarcze tzw. karalnego nadużycia zaufania czy po prostu działania na szkodę spółki (to ostatnie określone w art. 296 k.k.). Są to typy czynów zabronionych od dawna obecne w polskim kodeksie karnym i stanowią częsty zarzut prokuratorskich aktów oskarżenia: od głośnych afer w sprawach Amber Gold czy GetBack, poprzez najróżniejsze postępowania dotyczące np. spółek giełdowych i nieprawidłowości zgłaszanych przez akcjonariat w zawiadomieniach o przestępstwie, na sporach korporacyjnych, które mają i prawnokarną odsłonę, skończywszy.

Można by powiedzieć, że to historia jakich wiele: członek zarządu, zatrudniony przez współwłaścicieli firmy, okazał się nieuczciwy, okradał firmę, działał na jej szkodę, wyprowadzał majątek i tak dalej. Gdzie zatem w tej historii cokolwiek nietypowego?

W omawianym przypadku prawie żadna z powyższych kwalifikacji prawnych nie mogła znaleźć zastosowania, a złożenie przez pokrzywdzonego zawiadomienia w przedmiocie np. karalnego działania na szkodę spółki czy oszustwa mogłoby okazać się przeciwskuteczne. Innymi słowy, prosty błąd na etapie uruchamiania postępowania karnego, tj. sporządzania zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa, mógł w przyszłości skutkować uniewinnieniem sprawcy.

Co się zatem w ogóle wydarzyło?

Jak już wspomniałem, do zarządzania przedsiębiorstwem zatrudniony został manager, który przez wiele lat prowadził firmę Klienta. Klient ten obdarzył go – co tu dużo mówić – wielką dozą zaufania. Przyszedł jednak moment, w którym właściciel powiedział „sprawdzam” i dokonał audytu własnej firmy, co pozwoliło na wykrycie szeregu nieprawidłowości i w konsekwencji spowodowało decyzję o zakończeniu współpracy ze skutkiem natychmiastowym. Podstaw do takiego działania było wiele.

Po pierwsze okazało się, że wzmiankowany manager sprzęt wykorzystywany w dotychczasowej działalności zakładu wykorzystywał…w jego własnej, konkurencyjnej działalności gospodarczej. Po drugie część produkcji przedsiębiorstwa była ukrywana przed właścicielami, a przychody z niej pochodzące – chowane „we własnej kieszeni”. W istocie rzeczy wieloletni manager zaczął traktować firmę jak własną, udzielając nieprecyzyjnych informacji, co do jej faktycznej działalności (i wydajności) właścicielom. Słowem: uwłaszczył się na przedsiębiorstwie. Nie dziwi zatem fakt, że jego reakcja na „zwolnienie z pracy” była dopiero początkiem małej wojny – i to niekoniecznie w przenośni.

Na pierwszy rzut oka niewątpliwie manager nadużył zaufania, którym obdarzyli go właściciele, a przecież kolokwialnie nazywane przestępstwo „karalnego nadużycia zaufania” obecne jest w kodeksie karnym. W czym zatem problem?

Skoro ja nie mam, to nikt nie będzie mieć – zapewne taki motyw przewodni został przyjęty przez omawianego uzurpatora. I trzeba przyznać, że początek sporu zdecydowanie należał do niego: nie tylko wyprowadził część sprzętu koniecznego do produkcji, ale i skutecznie zastraszył kluczowych pracowników firmy, grożąc uszkodzeniem ciała, nawet pozbawieniem życia, posiłkując się przy tym szeregiem „współpracowników” podążających dniem i nocą za właścicielami i pracownikami firmy. Posunął się także do zorganizowania włamań do firmy i dalszych kradzieży mienia służącego do prowadzenia przedsiębiorstwa. Trzeba mu to oddać: skutecznie storpedował działalność zakładu, wywołał atmosferę strachu, doprowadzając do wypowiedzeń umów o pracę i finalnie zatrzymania działalności firmy. Sprawca chciał pokazać, że bez niego ta firma istnieć nie będzie. Dla jasności muszę dodać, że równolegle do tych wątpliwych z prawnego punktu widzenia działań, sprawca atakował właścicieli wezwaniami do zapłaty, uruchamiając także cywilną ścieżkę postępowania. Sprawę z pewnością utrudniał fakt, że działalność pokrzywdzonych nie była prowadzona po prostu w formie jednej spółki, na szkodę której sprawca miał działać, ale przybierała różne formy prawne.

Co więcej, dotychczasowy manager nie oszczędził też życia prywatnego samych właścicieli i ich rodzin, którzy także stali się ofiarami nękania czy grożenia, co rodziło ich oczywiste obawy o własne bezpieczeństwo. Można by rzecz, że modus operandi grup przestępczych z lat 90-tych wróciło w pełnej krasie.

Co na to organy ścigania?

Pokrzywdzeni właściciele firmy pospieszyli zgłosić sprawę prokuraturze, która przedstawiła sprawcy zarzut…naruszenia „miru domowego”. Muszę pozwolić sobie na słowo wyjaśnienia: ogół powyższych działań polegających na zastraszaniu, organizowaniu włamań, wyprowadzania majątku, nękaniu pracowników został przez prokuraturę potraktowany jako „wdarcie się do cudzego lokalu” albo jego nieopuszczenie wbrew woli osoby uprawnionej. Trzeba to jasno powiedzieć: naruszenie miru domowego nie wiąże się z jakimkolwiek celem rabunkowym po stronie sprawcy, ani też z pokonywaniem zabezpieczeń (włamaniem), o faktycznym stalkingu nie wspominając. Wystarczy jedynie działanie wbrew woli właściciela. Z praktyki orzeczniczej wynika, że za takie przestępstwo skazywane są na przykład osoby, które nie chcą opuścić ogrodzonej działki czy dziennikarze odmawiający opuszczenia lokalu – wbrew żądaniom właścicieli.

Dostrzegając taką a nie inną optykę organów ścigania, nie dziwi, że pokrzywdzeni zdecydowali się zasięgnąć porady prawnika. Zwłaszcza, że sprawca utrzymywał, że „nikt mu nic nie zrobi” i pozostawać będzie bezkarny. Trudno też oprzeć się wrażeniu, że przedstawiony mu zarzut naruszenia miru domowego jedynie zachęcił go do dalszej, przestępczej aktywności.

Kwerenda akt postępowania ujawniła jeszcze jeden zaskakujący fakt: część wyprowadzonych przez sprawcę maszyn firmy została tymczasowo zajęta przez prokuraturę i… decyzją prokuratora oddana na przechowanie samemu sprawcy. Może zatem sprawca coś komuś ukradł, ale dzięki takim działaniom organów ścigania właśnie uzyskał tytuł prawny do dalszego przetrzymywania tego sprzętu – przynajmniej na czas postępowania.

Bliższe spojrzenie na materiał dowodowy prowadzonego postępowania prowadził do oczywistego, jak mogłoby się wydawać, wniosku, że naruszenie miru domowego, jeżeli w ogóle nastąpiło, to jest jedynie marginesem przestępczych działań. Mówiąc szczerze, z takiego obrotu sprawy ów manager i jego obrońca mogli być tylko zadowoleni.

Jak zakwalifikować działalność sprawcy z prawnokarnego punktu widzenia?

Pytanie zrodziło się jednak inne: jak zakwalifikować działalność sprawcy z prawnokarnego punktu widzenia? Innymi słowy: jakie właściwie przestępstwa można było zarzucić sprawcy, aby z jednej strony należycie odzwierciedlić to co zaszło, ale z drugiej strony nie przesadzić z kwalifikacją prawną, co mogłoby prowadzić do przynajmniej jego częściowego uniewinnienia?

Ujmując problem kolokwialnie, można powiedzieć, że sprawca „ukradł firmę” albo „przywłaszczył spółkę”. Problem jednak w tym, że takie przestępstwo nie istnieje ani w katalogu przestępstw kodeksu karnego ani jakiejkolwiek innej ustawy, a pokrzywdzeni – jak już wspomniałem – nie prowadzili działalności jedynie w ramach jednej spółki (na szkodę której np. formalnie ustanowiony członek zarządu mógłby działać). A przecież działalność sprawcy w pierwszej kolejności miała taki właśnie charakter: były manager chciał przede wszystkim zatrzymać za wszelką cenę zakład produkcyjny dla siebie, a dopiero jego skuteczne pozbycie się z firmy spowodowało dalsze przestępcze działania.

Rozwiązanie tego problemu leżało w dokładnym zbadaniu stanu sprawy w tym sensie, że – oprócz kwestii prawnych – tak naprawdę należało przeprowadzić wewnętrze dochodzenie w spółce, niejako równolegle do prokuratorskiego dochodzenia w sprawie naruszenia miru domowego 🙂

Dopiero nasze wewnętrzne ustalenia poczynione wspólnie z Klientem, w tym związane z dowodami, które dopiero należało przeprowadzić, pozwoliły na ustalenie, że w sprawie tak naprawdę możliwe jest wykazanie zaistnienia całej litanii różnych czynów zabronionych: począwszy od tych, które ukierunkowane są na życie i zdrowie, poprzez te, które dotyczą składników majątkowych firmy, nawet na przestępstwach przeciwko obrotowi gospodarczemu skończywszy. Dalszym krokiem było spowodowanie, aby i organy ścigania zainteresowały się szeroką działalnością przestępczą sprawcy, przeprowadziły zawnioskowane dowody, a finalnie – podzieliły konkluzje pokrzywdzonych w odniesieniu do rzeczywiście popełnionych przestępstw.

Tak też ostatecznie się stało, a sprawcom czynów zabronionych postawiono zarzuty popełnienia szeregu nowych czynów zabronionych. Tym razem wywołało to efekt mrożący i spowodowało, że sprawcy zaniechali dalszej przestępczej działalności. Wydaje się, że tym razem podejrzani, widząc zakres postawionych zarzutów i aktywność pokrzywdzonych, szybko zrozumieli powagę sytuacji. Oczywiście postępowanie przygotowawcze zakończyło się dwoma aktami oskarżenia przeciwko kilku osobom, a sprawy karne miały swój finał w sądzie, który, skazując sprawców, zastosował szereg kar i innych środków, mających na celu naprawienie wyrządzonej pokrzywdzonym szkody. Jednocześnie w obydwu wyrokach skazujących Sądy wskazały także na odstraszającą funkcję kary:

uzasadnienie wyroku_1 uzasadnienie wyroku_1
uzasadnienie wyroku_2 uzasadnienie wyroku_2
uzasadnienie wyroku_3 uzasadnienie wyroku_3

Konkludując, trzeba także wyraźnie podkreślić, że sprawa nie zakończyłaby się szczęśliwie, gdyby nie wytrwałość i konsekwencja samych pokrzywdzonych, którzy dostrzegając stan prowadzonego postępowania, pomimo uzasadnionych obaw o własne bezpieczeństwo, nie czekali z założonymi rękami, lecz zdecydowali się szukać pomocy gdzie indziej – finalnie doprowadzając do pacyfikacji przestępczych działań.

O autorach

Autor
Zadaj pytanie autorowi BARTŁOMIEJ PIETRUSZKA Partner, adwokat, szef działu white collar crime
Specjalizuję się w sprawach karnych, karnoskarbowych i powiązanych z nimi postępowaniach sądowych.

Kontakt dla mediów

Avatar
Katarzyna Jakubowska PR Manager

Newsletter

Bądź na bieżąco. Otrzymuj informacje o nowych publikacjach ekspertów z Kancelarii Brysiewicz, Bokina i Wspólnicy.

[FM_form id="1"]